Spacer śladami historii: W snach wracamy do tamtych dni
Mieli kilka lat, gdy ich dzielnica – Weißensee – jako pierwsza w Berlinie została zajęta przez Armię Czerwoną. Jej mieszkańcy poddali się bez walki, a żołnierze wyruszyli do centrum, zdobywać stolicę Niemiec. Od tego wydarzenia minęło 70 lat, a grupa świadków zaprosiła mieszkańców dzielnicy na spacer śladami historii.
Arno Kiehl urodził się w 1934 roku w berlińskiej dzielnicy Weißensee, w której mieszka do dziś. Ostatnie tygodnie drugiej wojny światowej spędził wraz z matką i kilkuset innymi osobami w bunkrze, niedaleko swojego domu. Mimo 80 lat, doskonale przypomina sobie 21 kwietnia 1945 roku, gdy wojska marszałka Żukowa wkroczyły do dzielnicy. - Przyszłość? Przyszłości nie było. Liczyło się tylko to, by przeżyć kolejny dzień. To było najważniejsze. W tak dużym mieście jak Berlin, przestępczość bardzo wzrosła. Kwitł czarny rynek, bandytyzm. Na czarnym rynku spotykaliśmy też czerwonoarmistów, a potem, gdy miasto zostało podzielone na sektory, również Amerykanów. Ci ostatni szukali antyków, Rosjanie zegarków, a mieszkańcy mięsa. To był naprawdę dziwny czas - wspomina Arno Kiehl. Jego matce udało się uchronić przed sowietami dzięki znajomości języka polskiego. 8 maja, dzień kapitulacji Trzeciej Rzeszy, w pamięci Arno Kiehla nie zapisał się w sposób szczególny. Wojenne przeżycia dziesięciolatka zostały jednak w jego pamięci na zawsze. - Z 8 maja nie mam szczególnych wspomnień. Wiem tylko, że przebywający u nas czerwonoarmiści trochę się umyli z tej okazji. My w końcu też mogliśmy wyjść z bunkrów, chociaż jako dzieciom udawało nam się to już wcześniej. Widzieliśmy mnóstwo zabitych żołnierzy: Rosjan, Niemców, niektórych bardzo młodych. To był straszny widok. Do dziś zdarza mi się o tym śnić. Dzieci, które przeżyły wojnę, mają jedną rzecz wspólną: ciągle wracamy do tych wydarzeń w snach - mówi.
82-letnia dziś Hildegard Stadlich, w tamtych dniach miała 12 lat. Kilka miesięcy wcześniej wróciła z tzw. Kinderlandverschickung, miejsca, do którego wywożono niemieckie dzieci w obawie przed bombardowaniami. Wśród kobiet i dziewcząt szerzył się strach przed zbiorowymi gwałtami dokonywanymi przez sowietów. - W nocy z 20 na 21 kwietnia, gdy Rosjanie przyszli do piwnicy,w której siedzieliśmy, zabrali ze sobą dwie kobiety i zgwałcili. Później nie było im już wolno. Od przełożonych groziła im za to nawet kara śmierci. Przez dwa dni mogli robić, co chcieli, potem było to zabronione - opowiada.
Monika Stefanek
W snach wracamy do tamtych wydarzeń
Stand: 21.04.2015, 15.14 Uhr
Seite teilen
Über Social Media